Historia, którą chcę Wam opowiedzieć wydarzyła się wiele lat temu, w czasach, w których nie było tabletów, komputerów ani telewizorów a wieczory spędzało się przy wątłym świetle świec... Myślicie, że takie życie było nudne? Nic bardziej mylnego.Poznajcie Kornelię, która wraz z przyjaciółmi musiała stawić czoło szajce podstępnych złoczyńców oraz wyjaśnić, czy naprawdę na zamku należącym do jej wujka szwendają się duchy.Jeśli po przeczytaniu tej opowieści tamte czasy nadal będą wydawały Wam się nieciekawe... cóż uwierzę Wam na słowo.
Śnieg padał nieprzerwanie od kilku godzin. Ciężka pierzyna szczelnie pokryła korony mijanych przez zimowy powóz drzew. Kornelia siedziała wtulona w twarde, niewygodne siedzisko i co chwilę poprawiała zsuwające się z jej kolan futra. Zapowiadała się naprawdę mroźna noc.Zasłuchana w parskanie koni dziewczynka zastanawiała się, co robi jej rodzina. Wyobrażała sobie zalaną ciepłym światłem świec jadalnię i wielki stół, przy którym z pewnością usiedli już rodzice i jej młodsze rodzeństwo. Niemal czuła w ustach smak pieczeni przygotowywanej przez starą kucharkę... Tak bardzo chciała być z nimi...
Lekkie poduszki szczelnie otuliły Kornelię. Dzięki nim, leżąc na łóżku czuła się bezpiecznie. Oczywiście zamiast do wypełnionego puchem skrawka materiału, wolałaby przytulić się do mamy, wiedziała jednak, że było to niemożliwe. Rodzice zostali w domu oddalonym o długie godziny podróży...Dziewczynka ukradkiem wytarła strumyczek spływających po policzku łez. Nie chciała płakać. Przecież obiecała tacie, że będzie dzielna. Tyle tylko, że nie wiedziała, jak będzie to trudne.
Ciężkie przejście, które niespodziewanie otworzyła Kornelia, z lekkim szurnięciem zamknęło się za plecami dwóch niewielkich osóbek. Przestraszone dziewczynki przywarły do siebie, niepewnie rozglądając się dookoła. Zrozumiały, że zostały uwięzione w nieznanym korytarzu. W dodatku nikt nie wiedział o ich nocnych spacerach po zamku. Zdawały sobie sprawę, iż miną długie godziny zanim ktoś zorientuje się, że nie ma ich w pokojach.- Miałam być w kuchni przed świtem! – pisnęła Julianka. – Kucharka zabije mnie, jeśli się tam nie zjawię!
Następnego dnia Kornelia obudziła się później niż zwykle. Grube kotary szczelnie otulające okno sprawiły, że w komnacie nadal panował półmrok.Otwierająca oczy dziewczynka myślała zatem, iż jest bardzo wcześnie. Kiedy potężnie ziewając przewracała się na drugi bok, zauważyła stojącą w kącie pokojówkę.Zdziwiona wyskoczyła z łóżka.- Dzień dobry... – powiedziała nieco zmieszana dziewczynka. – Czyżbym zaspała?
Kornelia ostrożnie wysunęła głowę zza załomu korytarza. Niestety postać ubrana w piękną suknię znikała już za kolejnym zakrętem. Dziewczynka przyspieszyła. Nie dbając o ukrycie, podążała w ślad za nieznajomą kobietą. Kiedy wydawało się jej, że już za chwilę będzie mogła dokładnie przypatrzeć się tkaninie, poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.Przestraszona zatrzymała się i wolno unosząc w górę głowę stanęła oko w oko z ........
Korytarze zamkowe były równie wspaniałe jak pozostała część należącego do wujostwa domostwa. Idąc w stronę swojej komnaty Kornelia podziwiała zatopione w lekkim półmroku obrazy. Rozkoszowała się również miękkością rozłożonych pod nogami wykładzin i dywanów.Wszystko, co przeżyła od chwili przyjazdu wydawało jej się dziwne i bardzo tajemnicze.
Kakao było przepyszne, ale niestety niewiele pomogło. Idąc w stronę swojej komnaty Kornelia była tak zmarznięta, że z trudem panowała nad trzęsącymi się z zimna ustami.- Obym tylko się nie przeziębiła – pomyślała dziewczynka i z cichym westchnieniem wsunęła się do ciepłego pokoju.Przycupnęła obok kominka, który wyrzucał w kierunku komina wesoło trzaskające iskierki.
Mimo chłodu panującego w tajemniczym korytarzu, Kornelia poczuła, że po plecach spływa jej paląca strużka potu. Patrząc przed siebie zauważyła, że wytworna dama związuje ozdobą chustą ręce przerażonej Julianki. Wiedziała, że lada moment jej dłonie również zostaną skrępowane. Nie myliła się. Jej nadgarstki zostały uwięzione w pętach sztywnego sznurka. Dziewczynka zaczęła się bać. Nie miała pojęcia, co je czeka.
Wycie wilka rozniosło się po niewielkiej chatce. Dziewczynki mocniej przytuliły się do siebie, przerażonym wzrokiem wpatrując się w zabite grubymi deskami okna.- Nie martw się, drzwi zrobione są z grubego drewna, wilki tu nie wejdą – powiedziała Kornelia. Bardzo starała się pocieszyć przyjaciółkę, ale jej głos nie brzmiał zbyt przekonująco.- Jesteś pewna? – spytała Julianka.
Sparaliżowana strachem Kornelia starała się zapanować nad oszalałymi myślami. Nie poruszając żadną częścią ciała odtwarzała w głowie odległość dzielącą je od wybitego okna. Niestety, dziewczynki zdążyły przejść już kilka kroków. Od leśnej chatki było dość daleko. Nie zdołałyby dotrzeć do bezpiecznego schronienia przed dzikim zwierzęciem. W krótkim czasie trzeba było wymyślić coś innego.
Kornelia z impetem wpadła na pierwszy stopień schodów prowadzących do komnat sypialnych. Przydeptując skrawek sukni potknęła się i nerwowo zamachała rękoma. Szybka reakcja sprawiła, że udało jej się zachować równowagę. Boleśnie uderzyła jednak o chropowatą, kamienną ścianę. Mimo tego, rozmasowując pulsujące ramię, biegła dalej, starając się jak najprędzej dotrzeć do pokoju wujostwa. W niewielkiej odległości słyszała jedynie tupot chodaków Julianki. Najwyraźniej prześladowcy...
Poranek przywitał Kornelię ostrymi promieniami słońca, które dziarsko próbowały przedrzeć się przez zasłaniające okna kotary. Dziewczynka ziewając myślała o rozpoczynającym się dniu. Niestety nie zapowiadał się on interesująco. Nauka francuskiego nigdy nie należała do jej ulubionych zajęć. Niechęć do studiowania zawiłych deklinacji dzieliła z nią mama, która uważała, że dzieci powinny przede wszystkim porozumiewać się w swoim ojczystym języku. Najwyraźniej ciotka była innego zdania.Kilka minut po tym, jak Kornelia otworzyła oczy, w drzwiach sypialni pojawiła się...